- Dlaczego wydział wewnętrzny uwierzył temu typowi? Przecież ten człowiek jest kryminalistą. - To pięćdziesięcioletni dandys. Poza tym nie słyszałam o nim nic gorszącego - westchnęła. - Muszę być sprawied¬liwa i przyznać, że zawsze okazywał mi dobroć. Wzięła głęboki oddech. Z pewnością ma do niej pretensje, ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY SZÓSTY ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY ÓSMY się o podobne głupstwa? Może wyobrażasz sobie, że nie spotka cię zasłużona kara? Nie musisz spłacać długów, tak właśnie myślisz, prawda? Nie obowiązuje cię ludzka przyzwoitość? trzymała różaniec. Powiew powietrza unosił w górę jedwabne poły szlafroka, rysując je po bokach jakby w kształt skrzydeł. Hope wyglądała niczym czarny, gotujący się do lotu anioł. - Bawiliśmy się ze sobą jeszcze jako dzieci - łkała. - Dlaczego musiał to wszystko zepsuć? Przynosił mi kijanki i pomagał łapać cierniki. Zaklęła głośno i zwolniła kroku. - Dobrze pan wie, że nie chodzi o samo słowo, lecz o fakt, miała poczucie, że znajduje się na straconej pozycji. Upewniwszy się co do należytej opieki w Candover Court, nie sprzeciwiał się wyjazdowi, ba, zgodził się nawet, by rodzeństwo pojechało najlepszym powozem. Bez odpowiedzi pozostawało jeszcze jedno dręczące go pytanie: czy Mark realizuje swój plan za wiedzą i przy współudziale dziewczyny? To właśnie sugerowała Oriana. Nie był skłonny jej wtedy uwierzyć, ale teraz nie miał tej pewności. Po wydarzeniach w ruinach klasztoru panna Stoneham i Mark już od kilku dni traktują się z chłodną obojętnością. Czy to prawda, czy tylko wybieg dla ukrycia prawdziwych uczuć? Czyżby panna Stoneham pragnęła tu przyjechać z jego przyjacielem?
Skinął głową i zaparkował auto przy domu. Przeszli na pierwsze piętro wewnętrznymi schodami, Santos rozejrzał się dokoła z niewesołym wyrazem twarzy. - Naturalnie, ma pan na myśli osoby z towarzystwa. Ale... Cztery dni później Mark przyszedł na zebranie Klubu Ranczerów, zwołane
Shep uchylił kapelusza. - Z drugiej strony, przecie¿ to mogło sie nie zdarzyc - rozejrzec sie po domu - poczuc ducha tego miejsca. Nie była
- Tak. auto w tej samej okolicy. morderstwo, nieumyslne spowodowanie smierci czy Bóg wie
I przypomniała sobie. Zamknęła oczy, przywołując w pamięci słowa, jakie jej Nieznajomy posiniał ze złości. Jego niebieskie spojrzenie I po chwili: Dziewczyna wsiadła do powozu z miną skazańca prowa¬dzonego na gilotynę. W jednej ręce trzymała kurczowo swój woreczek i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w okno. Towarzysząca jej Sally nie przeżywała takich rozterek. Wszystko będzie dobrze! A jak ucieszy się matka, gdy dowie się, że jej córka jest pokojówką markizy! - Nie... nic takiego. Upuściłam parasolkę, to wszystko. Jestem taka niezdarna - odparła Oriana. Na Nowy Rok panie Fabian zamierzały wrócić do Lon¬dynu, by skompletować garderobę Diany w związku z jej uroczystym wejściem do towarzystwa. Arabella będzie miała okazję do nich przyłączyć. - Rzeczywiście, nie pomyślałam o tym, ale wątpię, aby mnie tu szukali.